czwartek, 11 grudnia 2008

Zgubne skutki wyglupiania sie w pracy.

Mieliśmy dziś naradę, która jak zwykle przerodziła się w burzę mózgów, a ta, jak zwykle, gdy nikt na genialny pomysł wpaść nie mógł, przeistoczyła się w luźne pogaduchy na jabberze. No i tak od słowa do słowa z poważnego problemu zeszliśmy na rozrywkowe wymyślanie "incredible machne". W koncu stanelo na tym, ze potrzebujemy konktraktronu na drzwiach wejsciowych na korytarz, za nim czujnika cisnienia powietrza, ktory zareaguje na cialo przemieszczajace sie z szybkoscia wieksza od szybkosci dzwieku.. taki efekt "gromu dzwiekowego".. nastepnie przed moimi drzwiami powiesi sie laser a za nimi fotokomorke. Jezeli swiatlo lasera wyzwolone przez czujnik "gromu", odbite od glacy prezesa trafi na fotokomorke wewnatrz, bo drzwi sie otworza, to nalezy spuscic zawieszony nad nimi 10-cio kilowy mlot kowalski, ktoren to opadajac pod wplywem grawitacji, winien w polyskliwe czolo Imperatora trafic gwarantujac mu gwiazdki na Gwiazdke. Podobno efekty dzwiekowe w postaci spiewu skowrokow beda mu dane.
No i tak sobie ten pomysl rozwijalismy i wlasnie bylismy na etapie opracowywania algorytmu korelacji czasowej kontakronu, czujnika fali uderzeniowej i lasera, gdy saczace sie do mojego gabinetu marne swiatelko zamglonego przedpoludnia nagle przyblaklo..
Zaniepokojona podnioslam glowe i zauwazylam, ze maszyna jednak by sie przydala.. sam Prezes swiecacym czolem raczyl rozjasniac moj kacik. Mine mial conajmniej dziwna i wydawal sie z trudnem powstrzymywac wesolosc.. ale trudno. Gestem Pana i Wladcy nakazal abym wlaczyla aparat.. bestia wie, ze sie wylaczam gdy sama siedze przy komputerze, a poniewaz zlapana na goracym uczynku knucia przeci niemu stanowczo zaprzeczylam, jasnie Pan Prezes wladczym.. starannie ten gest zawsze na mnie cwiczy ale kiepsko mu to idzie, no stara sie chlopina.. stos papierow mi pod nos walnal.. to mial niby byc gest ze zloscia wykonany ale wewnetrzenie sie smiechem zanosil, znam go. Z ust i migania odczytalam:
- Podpisz to, zadnej dyskusji.... - OK, OK ! Nigdy mnie na nic nie nacial wiec machnam swoje AZ pod paluchem a potem dopiero przeczytalam... Tragedia.. Zdazylam przeczytac bo bestia zabral kartke blyskawicznie, no a pod spodem byl wydrukowany piekny, kolorowy schemat naszej antyprezesowej maszyny, tej ktora wlasnie opracowywalismy.. no, to jest nieslychane, naszego jabbera podsluchiwal.

Moral z tego plynie taki - nie knuj w zartach nawet przeciwko wlasnemu prezesowi bo bezwglednie ukarana bedziesz..

Aha.. Co ja glupia podpisalam? Ano wlasnie..wyrok smierci.. podanie o wlasny urlop na okres swiateczno noworoczny.. Za te chwilke zartow tak sie zemscic.. Cale dwa tygodnie. Los jest okrutny. :-(



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz